niedziela, 31 lipca 2011

Prawie Echo Flower.

Prawie, bo pominęłam ozdobny border, a zrobiłam falbankę (która" zeżarła "mi cały motek kid-silka). Pomysł pochodzi z bloga Dagi 35, która większość moherowych chust powykańczała właśnie falbankami. Mnie też takie wykończenie pasuje do kid-silka bardziej, cała chusta ma bardzo bogaty wzór, nie chciałam przedobrzyć. Zużyłam 3 motki - dwa na chustę, trzeci na falbankę, druty KP nr 4. Wymiary: 170 cm/ 80 cm po blokowaniu.
Chusta jest niesamowicie lekka i delikatna, kto miał w rękach tę włóczkę na pewno wie doskonale o czym mówię, kto nie miał - musi uwierzyć mi na słowo. To nie koniec mojej przygody z kid-silkiem - to cudowna włóczusia, trudno się z nią rozstać, rośnie więc kolejna pozaplanowa robótka.Tym razem szal, wkrótce zajawka, a na razie kilka fotek chusteczki.

czwartek, 28 lipca 2011

Życzenia imieninowe.

Bardzo, bardzo wszystkim Wam dziękuję, jestem na prawdę miło zaskoczona, że pamiętacie o mnie w dniu imienin. Pozdrawiam gorąco wszystkie Dziewiareczki i  Nie-dziergające, a odwiedzające mój wirtualny pamiętnik. Jeszcze raz dziękuję!

poniedziałek, 25 lipca 2011

Zajawka.

W czasie gdy Maleńka spała udało mi się wydziergać takie coś...Oto moja wersja Echo.

I znowu chusta.

Jakoś szczególnie lubię je dziergać. Mój ulubiony schemat - gładki karczek + ażurowy brzeg, najczęściej jest to jakiś motyw estoński na planie rombu. Cokolwiek bym nie robiła, zawsze w zanadrzu jakaś rozpoczęta chuścinka jest. Tę wydziergałam z Angory Special BD, kolorki na życzenie córki, do grafitowego płaszcza. Druty KP nr 4 ( w końcu odpuściłam tym 2,5 , ale nie na długo), poszedł 1 moteczek. Chusta nie do zdarcia, prana w pralce, bo kto by nastolatkę do prania ręcznego namówił. Może i straciła nieco na urodzie (mniej mechutów moherkowych) ale kto by się tam przejmował....A teraz chodzi za mną coś a'la Echo Flower, i tupie głośno, więc....No cóż, kolejna zaczęta robótka :-)))

niedziela, 24 lipca 2011

Nie drutowo i nie szydełkowo dziś.

Ale w sumie na temat - bardzo dziękuję Wam za tak miłe komentarze, znaczą one dla mnie na prawdę dużo, raczej trudno dziś usłyszeć miłe słowo od obcej osoby, a tu proszę, tyle miłych słów. Dzięki. Jeszcze nie tak dawno nie pomyślałabym nawet, że tyle osób interesuje się i uprawia "dzianie". Mnie ciekawi wszystko , co z tym związane, i tematów i fotek na moim blogu nie zabraknie na pewno przez kilka kolejnych lat ( o ile aparat ruszy), a jeśli ktoś znajdzie tu coś ciekawego dla siebie to cieszę się podwójnie. Miło robić coś, co sprawia człowiekowi tyle radości  i jeszcze mieć świadomość, że podoba się to innym. Jeszcze raz dzięki za tak ciepłe przyjęcie wśród blogujących dziewiarek, pozdrawiam Was wszystkie.

sobota, 23 lipca 2011

Złośliwość rzeczy martwych.

Tak czasem bywa, jak zaczęłam robić fotki moim "wyrobom", to wysiadł mi aparat. W sumie to może i dobrze, bo to strasznie stary model, w końcu się zmobilizuję i kupię nowy. Póki co nic nowego nie pokażę, tylko jakieś serwetki z początków mojej przygody z szydełkiem. Cały czas dziergam cienizny, robię równocześnie dwie - obie podobają mi się tak samo, nie wiem, która pójdzie na konkurs, więc obie są robione potajemnie. W ramach odpoczynku od cienkości zaczęłam chustę z cashmiry fine - 100 % wełna, w sam raz na tegoroczne "lato". Zaplanowałam 2 motki po 450 m na jedną chustę, ale tak spodobała mi się w gotowym wyrobie, że zamówiłam jeszcze kilka i będą kolejne chusty.
Tak sobie myśłę, że jestem już chyba na etapie całkowitego uzależnienia od drutów (drutoholizm?, włóczkoholizm?) - jak zwał, tak zwał, ale faktem jest, że potrafię siedzieć do 1 w nocy i wstać o 5 rano żeby choć trochę podziergać przed wyjściem do pracy. A jak zaczynam coś nowego, co szczególnie mi się podoba, to mogę wogóle się nie kłaść, byle zobaczyć kawałek wzorku czy kolejny motyw. Dobrze, że domownicy do tego przywykli i nie patrzą już z politowaniem. Ciekawe czy leczą z takich uzależnień?
A tam, nie będę się nad tym zastanawiać, lepiej pójdę podziergać póki Mała śpi :-))))

sobota, 16 lipca 2011

Nie tylko druty.

Jakieś dwa lata temu wpadłam na pomysł, że wydziergam sobie na szydełku taką firaneczkę - zazdroskę do kuchni. Szydełkowanie tak bardzo przypadło mi do gustu, że skończyło się to tak, jak widać...
Szydełkuję z kordonka Maxi i Bravo, bardzo lubię też nici "Czarująca nitka" Sajnóg - te ostatnie są fajne w robocie , bo nie skręcają się. Hm, ciekawe, kiedy znów zacznie mi się " faza" na szydełko...?

wtorek, 12 lipca 2011

Dawno, dawno temu...

Nigdy nie myślałam, że ta kamizelka doczeka się sesji zdjęciowej. Wydziergałam ją kilka ładnych lat temu ze 100% akrylowej Puchatki, nosi się rewelacyjnie, prana w pralce 100000000...razy i nic. Nie zmienia wyglądu od lat. Pewnie jeszcze ją ponoszę, bo lubię ją bardzo, zimą prawie jej nie zdejmuję, to ciuch z gatunku tych nie zastąpionych. Mam jeszcze kilka takich. Jak już się odważyłam, to i innym "wykopaliskom" sesję zdjęciową zafunduję. Lubię takie luźne stroje, sukienki, żakieciki  to dla mnie kara. Lubię za to szpilki, ale ostatnio zaniechałam ich noszenia - raczej trudno w nich pomykać z półtorarocznym berbeciem na ręku. Może za czas jakiś znowu do nich wrócę. Na pewno. No dobra dość ględzenia, teraz kilka fotek:
Mam jeszcze "zasoby akrylowe" w postaci Elian klasik - włóczka na prawdę fajna, nie taki skrzypiący akryl, miło się z niej dzierga. Jak będę miała dość cienizn, to coś z niej wydrutuję, tak w ramach odpoczynku. To będzie na pewno projekt ekspresowy, bo na drutach nr 5 to dzianinka rośnie w oczach. Na dziś tyle, wracam do cienizn.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Plany są ambitne...

O tak, nawet bardzo. Rozgrzebałam dwie straaaaaaszne cienizny, dłubanina że końca nie widać, a na dodatek będę wredna i nic nie pokarzę. Nieeeeee... aż tak wredna to nie jestem, ale pokazać nie mogę, bo Wasze przemile pochlebne wpisy tak mnie zmotywowały,że postanowiłam nad e-dziewiarkowym konkursem pomyśleć i właśnie jedną z tych rzeczy wysłać. Warunek: brak publikacji pracy nadesłanej na konkurs na blogu czy gdziekolwiek w internecie. Więc o zrozumienie proszę....A mam jeszcze w zanadrzu coś, czego nie pokazałam, to może teraz...


Jakiś czas temu udziergałam taki oto szaliczek. Kolor jest intensywnie zielony, co widać w miarę tylko na  jednym zdjęciu niestety. Ale fotograf ze mnie żaden więc co tu dużo mówić - lepszych zdjęć nie będzie.  Wzór szaliczka znalazłam na blogu Dagmary,zużyłam 4 motki kid moheru Yarn Art, druty nr 3,5 KP oczywiście. Włóczka dość żerna jest, więc wrażliwcom nie polecam. Ma jedną niewątpliwą zaletę - cenę. Za moteczek 25 g zapłacimy w pasmanterii internetowej ok. 4-5 zł. Ja do wrażliwych na podgryzanie nie należę, więc szaliczek nosi się całkiem przyjemnie. Wzór jest na prawdę bardzo prosty, choć dwustronny - nie ma odpoczynku, trzeba w obie strony liczyć. Mam już kolejną włóczkę, którą przerobię na ten wzór, ale o tym będzie dużo, dużo później.

czwartek, 7 lipca 2011

Szarotka skończona.

Nie, nie... tak szybko to ja nie dziergam. Chustę zaczęłam w marcu, zostało do przerobienia zaledwie kilkanaście rządków, ale jakoś nie mogłam się do niej zabrać. Włóczka do Angora de Luxe YarnArt - nie przypadła mi zbytnio do gustu, więc i dzierganie szło tak sobie. Najmniej podobają mi się bąble, niby wszystko ok, a jednak nie polubiłam tej chusty. W przeciwieństwie do mojej córki, która przygarnęła ją bardzo chętnie. Dziergałam na drutach 3,5 KP, zużyłam prawie dwa motki, ale chusta jest ogromna - 240 cm/120 cm. Zostało mi jeszcze sporo  tej angory, może skuszę się kiedyś na czapkę?
Rozpoczęłam akcję "wyrabiam zaczęte", ale oczywiście po skończeniu jednej robótki pojawiły się dwie następne, więc chyba zakończę tę akcję, bo jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie wyrobię planów. A ciągle mam nowe pomysły, wciąż przybywa nowych włóczek, kłębków, koszyk pęka w szwach.... ech, co tam, nic na to nie poradzę, że uwielbiam dziergać. Wkrótce będzie nowy sweterek. Kolor na początku mnie przeraził, z czasem zaczął mi się podobać, a jak zaczęłam dziergać uznałam, że jest super. Na razie nic więcej nie powiem, zabieram się do roboty.

wtorek, 5 lipca 2011

Zmierzyłam się z piórkowym...

Zamierzałam się na niego od  dłuższego czasu. Dziubanina to straszna i monotonna, tylko prawe - lewe. Ale jakoś poszło. Wełenka milutka więc fajnie się dłubało. Oczywiście wybrałam lace merino Malabrigo, jak we wzorze z raverly, kolor Pearl - zakupy jak zwykle zrobiłam w e-dziewiarce. Oczywiście nic nie liczyłam, sweterek robiony na tzw. oko ( pozostałe zresztą też). Na ostatnim zdjęciu za modelkę robiła córcia - dzięki Oleńko. Zdjęcia bardzo mało profesjonalne, niestety, ale coś tam widać.


Aha jeszcze coś: Małgosiu dziękuję za wspaniałe powitanie wśród dziewiarek - blogerek, Lucynko sweterek " się liczy", wkrótce dam znać.