Do poczytania
Tak sobie siedzę, pora późna, cisza w domu, po różnych blogach polatałam, na ten trafiłam po raz pierwszy, zupełnie niechcący...I wiecie co, przypomniało mi się moje marzenie sprzed kilku lat, które zostało przez życie zweryfikowane naturalnie. Byłam kiedyś w niewielkim niemieckim mieście i znalazłam tam cudowne miejsce - sklep pełen ręcznie dzierganych i szydełkowanych rzeczy - wszystko bardzo starannie i dokładnie wykonane, począwszy od skarpet, na firankach szydełkowych kończąc.Właścicielka wynajmowała dość duży lokal w centrum miasta, utrzymywała się tylko z tej działalności i prosperowała znakomicie. Wyobrażacie sobie utrzymanie takiego sklepiku w Polsce? Ja nie...ale marzenia trzeba mieć...
Raczej chińszczyzna nie pozwoli. Serweta, ba chiński obrus ręcznie robiony kosztuje w granicach 30-50 zł. Targi i te badziewne stwory imitujące ręczne wykonanie a trzeszczące w dłoni, po dotknięciu, nie dadzą szans porządnej ręcznej robocie. A ludzie to biorą, bo jest tanie. Podobny sklep widziałam w Rimini i też zamarzyłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W naszym kraju jest tak ,że nie liczy się jakość tylko cena!
OdpowiedzUsuń-i to jest okropne!
Popieram,mało kto rozumie ile pracy trzeba ,żeby coś zrobić ...wystarczy zobaczyć cenę haftu xxx-a ile pracy???
OdpowiedzUsuńTak, tak, taki sklepik to marzenie...
OdpowiedzUsuń